12.09.2015

Piknik pod płatkami róż


   Muszę przyznać, że codziennie uderza mnie fakt, jak wiele rozwidlonych ścieżek pojawia się na uczęszczanej przeze mnie drodze. Ciągle należy wybierać, decydować, wahać się i biec, ile sił w nogach, aby nie zdawać sobie sprawy, jak bardzo można się pomylić, idąc konkretną drogą... Tak, zawsze przychodzi moment, kiedy na myśl o przeszłości, pojawia się łezka w oku, ale jestem zdania, iż nic nie dzieje się bez przyczyny i tak też cieszę się niezmiernie z pewnego zdarzenia, które miało miejsce tego lata.
O ile dobrze pamiętam, jeden z letnich wieczorów spędziłam grzebiąc w odmętach internetu (w zasadzie, to jak co drugi dzień - nie będę Was oszukiwać ;)) i wtedy też odebrałam wiadomość od nieznajomej mi osoby. Widziałyśmy się raz, może dwa, na jednym z festiwali poświęconych kulturze Japonii. Nie przypuszczałabym, iż z tej rozmowy wywiąże się tak owocna współpraca, a nawet przyjaźń, bo tak rzeczywiście należy nazwać tę znajomość. :)  Hobby łączy ludzi - w tej maksymie nie powinno się doszukiwać nawet cienia wątpliwości.
Tak, czy inaczej, niezależnie od niesprzyjających warunków atmosferycznych, narodził się pomysł na wspólną sesję zdjęciową - piknik, lalkowanie oraz przyjazny plener. Owszem, muszę przyznać, że pokazanie się z BJD wśród ludzi było nie lada wyzwaniem, ale cudem udało się nam uniknąć konfrontacji z nieznajomymi. Efekty naszej pracy były imponujące i to właśnie nimi chciałabym się z Wami podzielić. 

   Niemniej jednak, zanim przejdę do materiału zdjęciowego, napiszę słów kilka o lalce, która poszerzyła moje horyzonty w tej dziedzinie oraz sprawiła, iż zakochałam się w tych żywicznych cudeńkach. Luna, a mianowicie Minifee Celine, przybyła do mnie pod koniec czerwca. Jestem jej drugą właścicielką, ale zdradzę Wam, że zapewne pozostanie w mych łapkach na stałe. Pierwsza BJD oraz równie nieznana mi technika jej stylizacji rozbudziły we mnie pokłady kreatywności, które "leżały uśpione" od kilkunastu miesięcy. Po tygodniu bytowania w zastępczym ciuszku, Luna doczekała się skrojonej na miarę sukienki mego autorstwa. Nie wyobrażacie sobie, jak dumna z niej byłam, kiedy ujrzałam, iż pasuje idealnie. Obecnie, widzę ją w bieli, lecz mam sentyment do uwiecznionej na zdjęciu czerni, jak też prześlicznego wisiorka od  kochanej Kaku. Różane ozdoby nadal stanowią podstawę looku Luny i podejrzewam, iż nie znikną z listy dodatków, którymi jeszcze zamierzam ją obdarować. Już od pierwszego spojrzenia byłam zachwycona starannym wykonaniem BJD - jej stawów oraz wszelakich szczegółów. Każdy, kto miał okazję potrzymać bądź zobaczyć jeden z tych wytworów sztuki, dobrze zna i rozumie opisywane przeze mnie emocje.

   Czas jednak na przejście "do rzeczy" i pokazanie Wam obiecanych zdjęć. J., dziękuję za wszystkie nasze wspaniałe wypady. Aby więcej takich kolaboracji! :)


6 komentarzy:

  1. Droga Sentymentalna Duszo! Nawet nie masz pojęcia, jak wielkim podziwem i zachwytem darzę Twoje zdjęcia i słowa-instagramowe i te tutaj! Tyle subtelności jest wokół Ciebie, subtelności pełnej przyjemnego czaru. Będę zaglądać do Ciebie i wyczekiwać każdego nowego wpisu!
    Serdeczności <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Adrianno, serdecznie dziękuję za Twe przemiłe słowa - nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele dla mnie znaczą. <3

      Usuń
  2. Twoja Luna jest prześliczna! Robisz jej cudne zdjęcia, podziw <3

    OdpowiedzUsuń